🎈 Jak Żyć W Nieudanym Małżeństwie
Materią i tworzywem małżeństwa są osoby małżonków i ich wspólne życie. Uświęcone w małżeństwie jest więc właściwie wszystko: począwszy od współżycia, a skończywszy na wychowaniu dzieci, robieniu zakupów, rodzinnych wakacjach czy nawet - w pewnych okolicznościach - małżeńskich sprzeczkach.
Osoby te wolą męczyć się w nieudanym związku, niż go zakończyć oraz odważyć się na krok w stronę szczęśliwszego życia. Często strach przed rozstaniem jest ogromny, ponieważ ludzie boją się żyć w samotności. Czasami jednak lepiej rozstać się z partnerem, a nie oszukiwać go i nadużywać jego zaufania. Ucieczka w romans
Przykład – brak seksu w małżeństwie: Pani Marysia i Pan Tadeusz byli w związku małżeńskim. Przez brak seksu, Pan Tadeusz zaczął się oddalać od małżonki, wygasło uczucie i każde zaczęło żyć własnym życiem. W konsekwencji brak seksu w małżeństwie doprowadził do zerwania wszystkich łączących ich więzi.
I nie daj sobie wmówić, że wszystko jest Twoją winą, bo to nieprawda. 6. Życie w pojedynkę nie jest straszne; straszne jest tkwienie w gównianym małżeństwie. Długi czas byłaś mężatką. Wszędzie towarzyszył Ci on - Twój wtedy jeszcze mąż. A tu nagle sama musisz płacić rachunki, sama chodzić na kawę, czy do restauracji.
Jacek Santorski – psycholog biznesu – twierdzi, że w małżeństwie rozmowa o pieniądzach jest zwykle pomijana lub niedopowiadana. Młodzi małżonkowie najczęściej są pewni siebie nawzajem. Wydaje im się, że wszystko jest jasne, także sprawy finansowe, choć nie robili w tych kwestiach żadnych ustaleń. Jednak w życiu jest tak, że jak coś jest niejasne i niedopowiedziane, […]
3. Przesadne oczekiwania. Źródłem wielu kryzysów małżeńskich są zbyt wygórowane oczekiwania w stosunku do małżeństwa, które powinno być postrzegane przede wszystkim jako dar składany z siebie. Samotność, która trapi dziś tak wiele osób, może sprawiać, że w małżeństwie widzi się sposób na rozwiązanie własnych
To właśnie dzięki temu cytaty Wisławy Szymborskiej mają w sobie ogromną prawdę i autentyczność, które urzekły czytelników i sprawiły, że potrafili odnaleźć w nich siebie i swoich bliskich. „Wolę siebie lubiącą ludzi niż siebie kochającą ludzkość" ( Możliwości) „Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
CO MÓWI PORADNIK: Każde ze współmałżonków powinno mieć na uwadze odczucia drugiego. „Niczego nie czyńcie z kłótliwości czy z próżności, ale z pokorą uważajcie innych za wyższych od siebie. I miejcie na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też sprawy drugich” (Filipian 2:3,4). Obchodź się ze swoim partnerem jak z
3. W nieudanym małżeństwie dzielisz majątek: W nieudanym małżeństwie dzielisz majątek na pół. Pół biedy jak się wspólnie dorabialiście po równo i oboje po równo wnosiliście do związku. Niestety tak się rzadko zdarza. Zazwyczaj jest tak, że któraś strona wnosi więcej, a druga mniej.
Książka Niny Majewskiej-Brown to głównie powieść obyczajowa – opowiada historię 40-letniej psychoterapeutki – ładnej, wykształconej i samodzielnej, ale po nieudanym małżeństwie z przeszłości, z którym trudno jej się uporać do tego stopnia, że nie potrafi wejść w nowe związki, ba, nawet ich nie szuka. Jak się później
Za osłabienie relacji w małżeństwie zawsze odpowiedzialne są dwie strony – co nie znaczy , że ta odpowiedzialność rozkłada się po równo. Jeśli jednak znamy potrzeby i oczekiwania partnera, bo on/ona zdobył się na odwagę i wyartykułował to wszystko, została przedstawiona historia, czego jest brak w relacji, z czego wynikają różne zachowania, a my NIC z tym nie zrobimy
Toksyczne małżeństwo natomiast jedna lub obie strony czują się nieszczęśliwe, smutne i niespokojne przez cały czas, który spędza z partnerem. To cierpienie jest powodem silnego wyczerpania emocjonalnego, zarówno w samym związku, jak również w całej rodzinie. Przyjrzyjmy się więc wspomnianym już wcześniej zwiastunom toksyczności.
gDE59. Podczas zorganizowanej w Bielsku-Białej w lutym konferencji diecezjalnych duszpasterzy rodzin przekonywali o tym Łucja i Janusz Sznyrowie z Międzyrzecza. Dowodziło tego świadectwo, jakie złożyli ci – katoliczka, on – ewangelik po 24 latach małżeństwa zgodnie twierdzili: „Nie czujemy się jakąś wyjątkową parą. Chyba jedynie pod tym względem, że czujemy na sobie łaskę Bożej opieki…”.Po prostu – razem„Mieliśmy wtedy po 21 lat. Byliśmy na tyle młodzi, że nie zastanawialiśmy się zanadto ani nad reakcjami innych, ani też nad rozmaitymi dalszymi konsekwencjami tego kroku. Po prostu chcieliśmy być razem” – tłumaczy Janusz.„Na początku nie mieliśmy poczucia jakiegoś obciążenia. Jeszcze jako narzeczeni mieliśmy w Jaworzu sporą grupę przyjaciół – katolików i ewangelików – i umieliśmy razem świętować. Chodziliśmy wszyscy najpierw na Pasterkę do kościoła katolickiego, a potem wspólnie czekaliśmy na Jutrznię w kościele ewangelickim. Każdy przy tym był związany ze swoją parafią i swoim Kościołem” – dodaje postanowili się pobrać, odczuli zarówno ze strony części rodziny, jak i duszpasterzy pewien dystans, brak życzliwości i nieufność. „Były próby perswadowania: tyle fajnych dziewcząt chodzi po świecie. Dlaczego akurat ta?” – wspomina dziś z uśmiechem Janusz. Kilka osób nie przyszło na ten ślub, a niechęć została w nich do dziś. „Od początku oczywiste było, że ślub weźmiemy w Kościele katolickim – bo tu jest on sakramentem, a w ewangelickim – nie. Drugą pewną rzeczą było to, że każde z nas zostanie przy swoim Kościele. Utwierdzały nas w tej decyzji także doświadczenia innych, którzy po wstąpieniu do innego Kościoła tracili tożsamość, a w końcu w ogóle swoją więź z Bogiem” – podkreślają okoliczności tamtych postanowień. Zwyczajne życieKiedy urodziły się dzieci, było też oczywiste, że będą wychowywane w Kościele katolickim – bo do tego zobowiązali się przy ślubie. „To zawsze bardziej zależy od matki, a mniej od ojca, który pracując, bywa często poza domem” – tłumaczy Janusz. Dzieci dorastały, i w miarę ich dojrzałości coraz częściej trzeba było rozmawiać na temat różnic wyznaniowych. Zastanawiały się, dlaczego tak, a nie inaczej wyglądają różne momenty życia… „Bywały takie chwile, kiedy brakowało mi obecności męża w kościele, wspólnego przystępowania do Komunii Świętej, czasem pomocy przy objaśnianiu spraw wiary” – przyznaje rodzinie ostatecznie każde z nich zostało przyjęte i zaakceptowane bez zbędnych tłumaczeń. Coraz zwyczajniejsza stawała się ekumeniczna codzienność, również dla duszpasterzy. „Podczas kolędy ksiądz katolicki coraz chętniej podejmował rozmowę z moim mężem, a nasze dzieci – ochrzczone w Kościele katolickim – w trudnych czasach otrzymały też pomoc z parafii ewangelickiej” – mówi Łucja. Niedzielny rytm wyglądał przez lata identycznie: wychodzili razem z domu do kościoła: Łucja z dziećmi do katolickiego, Janusz – do ewangelickiego. Potem wspólny powrót do domu, wymiana parafialnych aktualności, lektura „Gościa Niedzielnego” i „Zwiastuna”. „Ostatnio trochę musieliśmy go zmienić, bo… zmieniły się godziny Mszy świętych w naszej parafii” – śmieje się Łucja. Oczywista jest obecność męża w kościele katolickim podczas wszystkich rodzinnych uroczystości. Także żony w kościele ewangelickim – podczas ważnych uroczystości kościelnych. Januszowi udało się bliżej poznać osoby w Akcji Katolickiej, Łucja bywała na próbach ewangelickiego chóru, trochę pośpiewała… „Włączyłem się też w podejmowane przez Akcję Katolicką wspólne śpiewanie, dzieląc się swoją muzyczną pasją” – wspomina Janusz. Rodzinny ekumenizmŚlub wzięli 16 października. „Myślimy, że to też jeden ze znaków Opatrzności, że dane nam było pobrać się w taki szczególny – papieski – dzień” – przyznają. Począwszy od „pełnoletniości” swego związku, czyli od 18. rocznicy ślubu, dziękują Panu Bogu co roku za wszystkie otrzymane wspólnie łaski podczas Mszy świętej. Ta pierwsza była bardzo uroczysta. Znajomi z Akcji Katolickiej poprosili organistę o marsz weselny na zakończenie, były życzenia, a zakończyło się niemal weselnym przyjęciem dla wszystkich w ogrodzie. Od Mszy świętej i spotkania w kościele zaczyna się praktycznie każde rodzinne świętowanie: „okrągłych” urodzin i wszystkich ważniejszych uroczystości. Dopiero potem można myśleć o spotkaniu przy stole... „To bardzo ważne, żeby zachować właściwą kolejność. Najpierw idziemy podziękować Panu Bogu…” – podkreślają zgodnie Sznyrowie. Dziś nikogo nie dziwi, że bliska rodzina Janusza przychodzi do kościoła katolickiego na ich zaproszenie. Na pewno ekumeniczną okazją do wspólnej modlitwy jest każde rodzinne świętowanie. W rodzinnym albumie pełno fotografii z kościelnych uroczystości, z pielgrzymek do Częstochowy, Kalwarii Zebrzydowskiej. „Co roku pielgrzymowaliśmy na Jasną Górę, ale od dwóch lat, kiedy urodziła się Julia, wybieramy bliższą i mniej dla niej męczącą drogę do Kalwarii” – tłumaczą.
Zakończenie związku to ogromnie emocjonalne wydarzenie. Kłótnie, wymówki i wyrzuty mogą być częścią tego procesu. Istnieją jednak możliwości, aby rozwód odbył się w atmosferze obopólnego porozumienia. Warto postarać się o opanowanie nerwów, aby oszczędzić sobie dodatkowych, negatywnych emocji. Rozwód czy raczej nieudany związek Każdy, kto bierze ślub, ma nadzieję, że zalegalizowany związek przetrwa wszystkie trudności i będzie trwał wiecznie. Te słowa słyszy się przecież podczas składania przysięgi małżeńskiej. Nikt w tym momencie nie myśli nawet o ewentualnym rozstaniu. Zdarza się jednak, że uczucie między dwojgiem ludzi nie wytrzymuje próby czasu i zaczyna powoli wygasać. Nie ma już między nimi nici porozumienia, nie potrafią się ze sobą komunikować, a w związku zaczyna brakować szacunku i akceptacji. Niekiedy partner ma problem z zachowaniem wierności. Powodem, dla którego rozwód dla wielu małżeństw jest jedynym wyjściem z sytuacji to nie tylko zdrada, lecz przegrana walka z szarą rzeczywistością. Wiele osób ma zbyt idealne wyobrażenie o miłości i związkach partnerskich. Niektórzy wyobrażają je sobie niemalże jak bajkę, w której panuje wieczne szczęście i uczucie spełnienia. Piętrzące się poważne nieporozumienia prowadzą do utraty nadziei oraz chęci walki. Na kłótnie i problemy nie ma miejsca w naszych bajkowych wyobrażeniach o związku. Pozostaje pytanie czy zostać w nieudanym małżeństwie, czy się raczej rozwieść. Bolesne rozstanie Rozwód to bolesne doświadczenie. Na początku małżeństwa nikt nie wyobraża sobie, że to właśnie rozpad jego związku wpłynie na wielkość statystyk rozwodowych. Niekiedy jest to jedyne wyjście z sytuacji. Tkwienie w toksycznym związku, który zamiast szczęścia i wielkiej miłości daje jedynie cierpienie i rozczarowanie, nie ma wiele sensu. W takiej sytuacji należy dobrze rozważyć sytuację i dla dobra własnego oraz bliskich nam osób nie przedłużać związku, który nie spełnia naszych oczekiwań. Rozwód to nie tylko formalności Rozpad pożycia to nie tylko kłopotliwe formalności, ale przede wszystkim ból rozstania, zawód miłosny i ogromne rozczarowanie. Często małżonkowie rozstają sie po cichu, bez większych emocji. Jednak zdarzają się również burzliwe rozstania, co powoduje jeszcze większe cierpienie i nie pozwala zapomnieć o bólu. W takich momentach ważne jest wsparcie rodziny, a niekiedy nawet psychologa. Dzięki temu łatwiej jest się pozbierać po rozwodzie. Bliskie osoby będą wspierać wszelkimi możliwymi im sposobami w układaniu nowego szczęśliwego życia po tak trudnym przeżyciu. O autorze: Redakcja eDarling Zobacz więcej artykułów autorstwa Redakcja eDarling
jak żyć w nieudanym małżeństwie